Grażyna Grot-Duziak: Jakub, wracam do wydarzenia Responsible Incentive Travel Day, zorganizowanego przez Site Poland. W trakcie sesji poświęconej polskim miastom i regionom zwróciłeś uwagę na pewien skrót myślowy. Zauważyłeś, że kiedy mówimy o zrównoważonym rozwoju to w pierwszej kolejności na myśl przychodzą nam działania proekologiczne i głównie na nich się skupiamy. A to przecież nie wszystko. Łódż, którą reprezentujesz jest tego doskonałym przykładem.
Jakub Rosły: Ochrona środowiska naturalnego jest bardzo ważna i dotyczy nas wszystkich. Różne działania w tym kierunku prowadzone są na całym świecie. Jednakże zrównoważony rozwój to nie tylko ograniczenie zużycia jednorazowych plastikowych przedmiotów czy naszego śladu węglowego. To także dbałość o szeroko rozumiane środowisko antropogeniczne, czyli wszystko co związane jest z człowiekiem. I mam tu na myśli nie tylko ochronę starożytnych czy średniowiecznych budowli, ratowania ginących języków czy też podziwianie wielowiekowych regionalnych tradycji. Chcę zwrócić uwagę przede wszystkim na teraźniejszość i niedawną przeszłość, taką nie objętą jeszcze prawną ochroną.
I to właśnie robicie w Łodzi – akcentujecie przede wszystkim teraźniejszość.
Tak. Łódź prawa miejskie uzyskała 600 lat temu. Jednakże przez pierwsze 400 lat była małym, drewnianym, rolniczym miasteczkiem, któremu nie udało się stworzyć szeroko znanej kultury. Z tamtego okresu przetrwało też niewiele pamiątek. 200 lat temu natomiast rozpoczęła się współczesna dla nas historia. W ciągu 100 lat miasto urosło 1000-krotnie. Przez kolejne 100 lat wszystko w mieście było w zasadzie nowe, gdyż budynki najpierw małe i drewniane, z czasem były rozbierane, aby na ich miejsce powstały większe i murowane. Potem i one były rozbierane lub przebudowywane na jeszcze większe. Dziś w Łodzi większość budowli ma nie więcej niż 150 lat i pochodzi z podobnego okresu. Do tego duża część z nich to byłe fabryki, magazyny lub mieszkania czynszowe. Wciąż jeszcze niedostatecznie doceniane historycznie i architektonicznie. Przez te dwa wieki w tyglu wielu kultur zamieszkujących Łódź udało się stworzyć zalążki lokalnej kuchni, gwary czy ogólnie kultury, ale to wciąż nie może być porównywane chociażby do pobliskiego Łowicza. Na to wszystko nakłada się XX-wieczna historia miasta. Wojna drastycznie zmieniła strukturę mieszkańców. Potem PRL zakonserwował przemysł włókienniczy i tekstylny w mieście poprzez niewielkie inwestycje w nowe technologie. Następnie kapitalizm zweryfikował opłacalność prowadzenia biznesów w takiej rzeczywistości. To wszystko sprawia, że w Łodzi wciąż jesteśmy w procesie zmian i tworzenia własnej tożsamości, bez zakotwiczenia w wielowiekowej tradycji.
Czyli sporo wyzwań?
Wiemy, że turystyka na świecie wciąż się rozwija. Podróżujący poszukują nowych wrażeń, a dziedzictwo postindustrialne powoli staje się atrakcyjne. Także w Łodzi z roku na rok przybywa turystów. Raczej nie grozi nam overtourism jak na przykład w Barcelonie czy Wenecji. Jest jednak zagrożenie utraty tożsamości miasta i tej wątłej jeszcze lokalnej kultury. Nasza odmienność w stosunku to Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Gdańska, Lublina jest unikalna. Setki pofabrycznych budynków, ciasne podwórka czynszowych kamienic przy Piotrkowskiej, rzeki ukryte w kanałach, gwara, muszą opierać się nowoczesnym wymaganiom. Również tym proekologicznym. Wspomniane rzeki – istnieje pogląd, że w Łodzi nie mamy wody. Przez miasto faktycznie nie przepływa tak duża rzeka jak Wisła czy Odra, ale w granicach administracyjnych mamy 21 rzek i cieków wodnych. W śródmieściu są one schowane w kanałach. Przez ostatnie 100 lat nad tymi rzekami wyrosły kamienice, pałace, fabryki, ulice i parki. Ekologiczne myślenie sugeruje nam wydobywanie ich na powierzchnię, budowanie bulwarów, mostków, stawów. U nas jest to w większości niemożliwe, gdyż wymagałoby burzenia całych kwartałów.
Czy to oznacza, że musicie wybierać czy chcecie być ekologiczni czy tradycyjni?
Nie musimy. Obie drogi można doskonale ze sobą pogodzić. I wydaje nam się, że dobrze sobie z tym radzimy. W 2022 roku magazyn National Geographic wyróżnił nas tytułem Best of the World w kategorii Sustainable. Nasz rozwój i unowocześnianie miasta przy zachowaniu jego dziedzictwa zostało uznane za najlepsze w tamtym roku. Niestety po publikacji pojawiły się negatywne, czy wręcz prześmiewcze komentarze. Wiele osób nie zrozumiało pełnej idei zrównoważonego rozwoju. Mając w wyobraźni jedynie sadzenie drzew, zamykanie ulic dla samochodów, zakaz używania plastiku, nie ostrzegło ogromu pracy, jaki miasto i inni prywatni inwestorzy, wkładają w ochronę naszej tożsamości. A my zwężamy ulice tworząc przyjazne pieszym woonerfy, jednocześnie utrzymując dojazd samochodami do mieszkań i sklepów. Inwestorzy zamiast burzyć rewitalizują stare fabryki przekształcając je w nowoczesne lofty. Przy tym oczyszczają ziemię nasiąkniętą farbiarską chemią, tworzą zielone skwery, czy przebicia miedzy kwartałami, skracające ciągi komunikacyjne. To gigantyczny wysiłek architektoniczny, finansowy i logistyczny. Często nie ma on spektakularnych efektów wizualnych, ale znacząco poprawia poziom życia w mieście. Przede wszystkim zaś równomiernie rozkłada napór turystów na tkankę miejską.
W jaki sposób osiągacie tą równowagę między mieszkańcami a podróżnymi?
Turyści są u nas gośćmi. To oznacza, że przebudowujemy miasto dla mieszkańców. Odwiedzający korzystają z tej infrastruktury jakby przy okazji. Otwarta po remoncie w zeszłym roku ulica Włókiennicza jest obowiązkowym punktem zwiedzania śródmieścia. W odnowionych kamienicach wciąż istnieją mieszkania komunalne. Fasady zwykłych niegdyś budynków zostały jednak fantazyjnie udekorowane przez zaproszonych do współpracy architektów. Lokale usługowe oddane natomiast zostały lokalnym przedsiębiorcom. To sprawia, że ulica zachowała swój mieszkalny charakter. Praktycznie niemożliwe jest tam powstanie apartamentów pod najem krótkoterminowy. Jednocześnie skala przebudowy i nieoczywistość miejsca przyciąga spacerowiczów, odciągając ich nieco w bok ulicy Piotrkowskiej. To samo dzieje się na Księżym Młynie, gdzie znajdują się historyczne domy robotnicze. Tutaj remonty przywróciły dawny wygląd budynkom, unowocześniły je wewnątrz, ale tak samo jak na Włókienniczej, wciąż znajdują się tu niesprzedawalne mieszkania komunalne. To miejsce szalenie atrakcyjne, ale jednocześnie takie, które nigdy nie stanie się drugim krakowskim Kazimierzem. Innym przykładem jest Orientarium ZOO. Biznesowo nastawione jest przede wszystkim na obsługę przyjezdnych z całej Polski i zagranicy, ale także na obsługę komercyjnych konferencji. Jednakże poprzez system zniżek dla mieszkańców w lokalnej Karcie Łodzianina i nowym inwestycjom w place zabaw dla dzieci, jest otwarte i dostępne przede wszystkim dla Łodzian.
A jak wasze działania są widziane poza Łodzią?
Tutaj jest jeszcze wiele do zrobienia. Tak jak światowa edycja National Geographic uznała nasze starania, tak aktywnie przekonywać musimy bliższych nam ludzi. Wciąż Łódź budzi przede wszystkim negatywne lub obojętne uczucia. Często jesteśmy bohaterem memów lub viralowych filmików krążących po czeluściach internetu. U starszych osób wciąż pokutują stereotypy szarego miasta z okresu peerelowskiego czy lat 90. Najbardziej znany łódzki film „Ziemia Obiecana” także nie pokazuje naszego miasta w różowych odcieniach. Dlatego też musimy dużo mówić, tłumaczyć i pokazywać skąd u nas taka specyfika miasta, życia i kultury. Znacznie łatwiej jest nam działać na rynkach zagranicznych, dla których Łódź jest białą kartą, niż w Polsce.
Czego oczekujesz zatem od polskiej branży MICE?
Zrozumienia odmienności Łodzi, ale także innych postindustrialnych miast, takich jak na przykład Katowice. Chcielibyśmy być taką wewnętrzną egzotyką i alternatywą dla tradycyjnych ośrodków turystycznych – Warszawy, Krakowa, Poznania, Gdańska, Wrocławia. Nie chcemy gonić liderów upodobniając się do nich. Chcemy kultywować swoje tradycje. To może przejawiać się w drobnych wyborach, takich jak lokalne dania. W Łodzi, mimo że regionalna kuchnia jest skromna, to daniem, z którego jesteśmy dumni, jest zalewajka. To uboższa wersja żurku, bo przygotowywana w biednych robotniczych domach. Bardziej ekstremalnym daniem są knedle z truskawkami i zasmażaną młodą kapustą. Moje ulubione danie, a bardzo rzadko podawane. To zaskakujące połączenie smaków jest tak samo egzotyczne dla większości Polaków jak kuchnia kantońska. Łódzka gwara jest dość skromna i często znana w Polsce, ale we wspomnianych Katowicach, język śląski jest prawdziwą atrakcją dla znacznej części Polek i Polaków. Zatem w skrócie i na podsumowanie – chcielibyśmy, aby organizatorzy kongresów, konferencji i pozostałych wyjazdów biznesowych brali pod uwagę nie tylko słupki redukcji śladu węglowego, akcje sadzenia drzew i bezmięsne menu. Zrównoważony rozwój to także recycling budynków pofabrycznych, czyli rewitalizacja, dostępność komunikacyjna nie tylko samolotem, ale także pociągiem i przede wszystkim otwartość mieszkańców na przyjęcie gości w mieście, czyli przeciwdziałanie nadmiernej turystyce.
Dziękuję za rozmowę!
Grażyna Grot-Duziak
MICE Expert, Senior Board Advisor, Site Poland
Jakub Rosły , Kierownik Łódż Convention Bureau
Jakub Rosły ukończył dwie szkoły wyższe w kierunkach związanych z turystyką, tj. Administrację Hotelarską oraz Gospodarkę Turystyczną. Karierę zawodową rozpoczął jako portier w Holiday Inn w Warszawie. Następnie został recepcjonistą i kierownikiem recepcji w hotelu Ibis Warszawa Ostrobramska. Kolejnym etapem w jego karierze był JM Hotel w Warszawie, gdzie pełnił funkcję kierownika recepcji, a po reorganizacji pracy przeniósł się do działu Sprzedaży JM Aparthotel. W 2015 roku, po przeprowadzce do Łodzi, rozpoczął pracę w Dziale Sprzedaży Hotelu Tobaco. Od trzech lat pracuje dla Łódź Convention Bureau, które jest częścią Łódzkiej Organizacji Turystycznej. W roku 2022 objął stanowiska kierownika łódzkiego biura convention.